Eurotrip: Te quiero Barcelona!

Miasto moich marzeń! Wyśniona kraina, która już od dawna figurowała na mojej osobistej liście "top 10". Wycieczkę do jednego z najbardziej popularnych hiszpańskich miast planowałam już od kilku lat, jednak ze względu na szereg  niesprzyjających okoliczności najbardziej pożądany przeze mnie, podróżniczy cel pozostawał poza zasięgiem możliwości. Na szczęście wszystko zmieniło się w te wakacje.;) Jak Barcelona jawiła mi się przed wyjazdem? Przede wszystkim jako miasto wiecznie żywe, barwne i dynamiczne, pozostające w ciągłym ruchu. Miasto ludzi uśmiechniętych i zadowolonych z życia, zupełnie inaczej niż w Polsce...W końcu przyszła pora, aby wyobrażenia skonfrontować z rzeczywistością. Jak było naprawdę? Potwierdzam. Barcelona jest piękna, niezwykła, potrafi oczarować i sprawić, że na chwilę przeniesiemy się w inny świat. Byłam tu jednak zdecydowanie za krótko, aby poznać i doświadczyć wszystkiego, zbadać każdy kat, zaułek, a w szczególności za krótko, by lepiej poznać ludzi. W głębi serca, tak jak wcześniej, wierzę, że są to ludzie optymistycznie nastawieni do życia i drugiego człowieka, serdeczni...jednak podczas naszej wycieczki miał miejsce jeden niezbyt miły incydent. Nie będę się tutaj o tym rozpisywać, bo przecież zawsze może zdarzyć się wyjątek od reguły, jedna osoba nie odzwierciedla  mentalności całego społeczeństwa. W najbliższym czasie planuję odwiedzić Barcelonę jeszcze raz (ok, zdaję sobie sprawę, że piszę tak prawie o każdym mieście;dd). Mam nadzieję, że wtedy poznam ją jeszcze lepiej i od troszkę innej strony.;)

Co ciekawego udało nam się zobaczyć w stolicy Katalonii? Pierwszy etap wycieczki to spacer od kolumny Krzysztofa Kolumba, przez jedną z głównych ulic w mieście - La Ramblę, którą doszliśmy do zabytkowego Plaza Real. Można tu podziwiać zaprojektowane przez Antonio Gaudiego latarnie. W przeszłości nie przypadły one do gustu władzom, a zawiedziony architekt na pewien czas postanowił wyprowadzić się do Paryża.


 Kolumna Krzysztofa Kolumba


La Rambla


Plaza Real


Jedna z latarni zaprojektowanych przez Gaudiego

Ze stolicy mody i elegancji sprowadził jednak Gaudiego pewien przedsiębiorca - Guell, który zlecił słynnemu architektowi zaprojektowanie parku. Według planu Guella obiekt miał stanowić osiedle dla bogatej burżuazji. Park budowany był na przestrzeni lat 1900-1914 i podobnie jak Sagrada Familia, nigdy nie został ukończony. W 1922 r. teren przekształcono zaś na park miejski. Dziś można tutaj zaobserwować charakterystyczne dla stylu Gaudiego budowle - z mnóstwem detali architektonicznych, bajkowe, kolorowe, pozwalające przenieść się w świat słodkiego dzieciństwa. A może to tylko moje skojarzenia? 







Po chwili błogiego lenistwa w parku przyszedł czas na długo oczekiwany punkt kulminacyjny wycieczki. La Sagrada Familia! Symbol miasta - kościół od kilku wieków wciąż pozostający w budowie. Wokół świątyni w dalszym ciągu można zaobserwować dźwigi, a data ukończenia prac nieustannie się przesuwa. Zadajecie sobie pytanie dlaczego? W założeniu Sagrada Familia miała zostać wzniesiona w stylu organicznym, a każdemu elementowi planowano nadać niepowtarzalną formę. W 1926 r. Gaudi zmarł, wpadając pod nadjeżdżający omnibus, a jego projekty zostały zniszczone podczas wojny domowej w Hiszpanii.



W czasie wolnym, razem z grupką chętnych znajomych, postanowiłam się wybrać na Camp Nou. Mimo, iż nie jestem wielką fanką piłki nożnej, uważam, że bez tego stadionu Barcelona nie istnieje. W końcu FC Barcelona to jeden z najbardziej utytułowanych klubów na świecie i duma narodowa Hiszpanii. Przyznam, że nawet na mnie obiekt wywarł duże wrażenie. Nie chciałam go opuścić;dd.


"Więcej niż klub"

Oczywiście nie mogło też zabraknąć wizyty w słynnym muzeum.:)





Na koniec krótka przechadzka po barcelońskim molo i malownicze widoki na port. 


Ogarnia mnie przeczucie, że Barcelona może mieć kilka twarzy.:) Podczas tej podróży odkryłam jedną z nich. Może miasto nie jest dokładnie takie, jak widziałam je oczyma wyobraźni, lecz na pewno zaskakuje i sprawia, że chce się tutaj powrócić.

Komentarze

  1. W Barcelonie bardzo spodobał mi się Park Güell - wygląda jak z bajki! ;)

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że spodobałby się nawet mojej 3-letniej chrześnicy - jaka by była atrakcja ;dd. Takie kolorowe domki krasnoludków ;dd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem przekonana, że tego typu miejsca najbardziej przypadają do gustu najmłodszym ;) .

    OdpowiedzUsuń
  4. To na następny raz robimy wycieczkę z dzieckiem ;dd. Możemy zahaczyć o Disneyland pod Paryżem. Nie wiem jak Ty, ale ja bym się chętnie przeniosła w bajkowy świat dziecięcej wyobraźni:DD!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale z czyim dzieckiem?! Czy ja o czymś nie wiem...? ;) A do Disneyland'u też można :) Dorośli też mają prawo zaszaleć :D

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha ;D Zapewniam Cię Asiu, że wiesz o wszystkim ;))! Z moją córeczką chrzestną np.;))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czas na wielkie zmiany ;)!

Lekkie przekąski na uczelnię/ do pracy...

Tournee po krainie bajkowych widoków