Some facts about american culture :)

Hello! Obecny tydzień wygląda troszeczkę inaczej niż się spodziewałam. Nie ma dokładnie ustalonego planu i o swoich obowiązkach dowiadujemy się zawsze rano. Dużo rzeczy zostało już zrobionych, dlatego teraz mamy więcej wolnego czasu i mogę coś dla Was napisać ;). Amerykańska kultura zaskakuje mnie na każdym kroku, ma wiele tajemnic, które tylko czekają na to aby je odkryć, a ja robię to z przyjemnością;). Na obozie chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, że witamy się ze sobą po kilka razy dziennie ;D. To bardzo miły zwyczaj. W Polsce uchodziłoby to chyba za trochę dziwnie zachowanie, ale tutaj rzeczywistość wygląda tak, że po obudzeniu się mówisz swoim współlokatorom "Hi. How are you?", a po usłyszeniu odpowiedzi wychodzisz z domku w swoją stronę np. do łazienki. Spotykając się z tą samą osobą godzinę później, w kuchni również mówisz jej "Hi" i pytasz "How would you like to spend your day? Do you have any plans?", po południu spotykając się kolejny raz na lunchu ponownie mówisz "Hi" i pytasz jak poszło wypełnianie obowiązków w pracy, zaś na koniec dnia ponownie się witasz, pytając jak minął dzień :D. Poza tym nowo poznane osoby potrafią przytulać się do Ciebie już na drugi dzień po nawiązaniu znajomości. To również miły zwyczaj:). Oprócz tego zauważyłam, że Stany są dwujęzyczne, spodziewałam się, że po hiszpańsku mówić będą mieszkańcy Kalifornii, Teksasu i innych położonych przy granicy z Meksykiem stanów, ale tutaj nawet Nowy Jork rozbrzmiewa latynoską mową. Niezmiernie mnie to cieszy, bo w te wakacje będę miała również okazję popraktykować swój ulubiony język:). Dokładnej trasy wycieczki Wam nie zdradzę, ale Kalifornię i dawne hiszpańskie kolonie odwiedzę na pewno! Na stołach gości również meksykańskie jedzenie. Z praktycznych rzeczy potwierdza się przekonanie, że w Stanach większość rzeczy jest tańsza, dlatego nie zawahałam się kupując tableta, który w Polsce kosztowałby ok. 250 zł więcej i nowy sportowy top do fitnessu oraz kolorową koszulkę do zumby. Ciuchy sportowe znanych marek również są stosunkowo tanie, za produkt Nike wydałam 100 zł mniej, niż musiałabym to zrobić, dokonując tego zakupu w Polsce. Po spędzeniu tu już drugiego tygodnia odkrywam coraz więcej nowych, trochę dziwnych dla mnie rzeczy. Tutaj nawet pstryczki od światła są inne, a niektóre krany odkręca się w przeciwną stronę :D. Oczywiście wybierając się kiedyś do Stanów musicie pamiętać o zabraniu ze sobą specjalnego adaptera, ale trzeba uważać, bo niektóre lubią wypadać z gniazdek. Na koniec kilka zdjęć mojego campu:). Ogromny teren!


Waterfront - tutaj dzieci uczą się m.in. pływać na kajakach  (a ja będę prowadzić aquafitness)



Budynek naszego office'u - to tutaj organizujemy "narady", a wieczorami integrujemy się grając i śpiewając


Łazienki i salka, do której wymykam się czasem na wieczorne treningi ;)



Musiałam.... naklejka na pudełku..."Ryzyko uduszenia..." - czytaj "Nie zamykaj tu dzieci", czego Amerykanin nie wymyśli ;p 


Pozdrawiam Was i do napisania! ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czas na wielkie zmiany ;)!

Lekkie przekąski na uczelnię/ do pracy...

Tournee po krainie bajkowych widoków